Anderson Cooper: obsesja na punkcie sztuki

Anderson Cooper: obsesja na punkcie sztuki

Selena Mattei | 28 wrz 2023 13 minut czytania 0 komentarze
 

Anderson Hays Cooper, urodzony 3 czerwca 1967 r., jest wybitnym amerykańskim dziennikarzem telewizyjnym i analitykiem politycznym, obecnie prowadzącym renomowany program informacyjny CNN…

Anderson Cooper rozmawia z uczestnikami 35. corocznego lunchu z nagrodami Cronkite w hotelu Sheraton Grand Phoenix w Phoenix w Arizonie. Jeśli jest używane gdzie indziej, proszę przypisać Gage'owi Skidmore'owi, za pośrednictwem Wikipedii.

Kim jest Anderson Cooper?

Anderson Hays Cooper (ur. 3 czerwca 1967 r.) jest wybitnym amerykańskim dziennikarzem telewizyjnym i analitykiem politycznym, obecnie prowadzącym renomowany program informacyjny CNN „Anderson Cooper 360°”. Oprócz znaczącej roli w CNN Cooper pełni także rolę korespondenta „60 minut” CBS News.

Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Yale w 1989 roku i uzyskaniu tytułu licencjata w dziedzinie sztuki, wyruszył w podróż dookoła świata, rejestrując dla Channel One News materiały filmowe z regionów zniszczonych wojną. W 1995 roku Cooper został zatrudniony przez ABC News jako korespondent. Szybko jednak zdywersyfikował swoją działalność w sieci, tymczasowo obejmując takie stanowiska, jak współprowadzący, gospodarz reality show i zastępczy gospodarz porannego talk show.

W 2001 roku Cooper dokonał kluczowego przejścia do CNN, gdzie powierzono mu własny program Anderson Cooper 360°. Od tego czasu niezmiennie sprawuje stery jako gospodarz programu. Jego reputacja rosła dzięki relacjom z terenu podczas krytycznych wydarzeń prasowych, zwłaszcza relacjom o huraganie Katrina, dzięki którym zyskał szerokie uznanie. W uznaniu relacji z trzęsienia ziemi na Haiti w 2010 roku Cooper został odznaczony prestiżowym Narodowym Orderem Honoru i Zasługi, najwyższym wyróżnieniem nadawanym przez rząd Haiti. Od września 2011 r. do maja 2013 r. kierował także swoim dziennym talk show Anderson Live.

Dorobek zawodowy Coopera wyróżnia niezwykła kolekcja 18 nagród Emmy, dwóch nagród Peabody i nagrody Edwarda Murrowa przyznanej przez Overseas Press Club w 2011 r. Jako członek rodziny Vanderbilt w 2012 r. publicznie ujawnił swój homoseksualizm, stając się najbardziej ówczesny wybitny dziennikarz amerykańskiej telewizji, otwarcie przyznający się do homoseksualizmu. W 2016 roku Cooper osiągnął kolejny kamień milowy, stając się pierwszą osobą otwarcie LGBT, która moderowała debatę prezydencką, co przyniosło mu kilka nagród GLAAD Media Awards w uznaniu jego poparcia i wkładu.

Obsesja artystyczna Andersona Coopera w 4 punktach

Jeśli zdajesz sobie sprawę, że rodowód Andersona Coopera łączy go z Glorią Vanderbilt – kultową postacią, która z nowojorskiej nowojorskiej nowojorczyka stała się szanowaną wielką damą, pozostawiając swój ślad w świecie mody, sztuki i literatury, a wszystko to będąc dziedziczką do fortuny kolejowej Vanderbilt – ujawnienie gorącego entuzjazmu srebrnogrzywej prezenterki CNN dla sztuk pięknych może nie wydawać się szczególnie niezwykłe. Niemniej jednak Anderson Cooper nie przystaje do konwencjonalnego wizerunku potomka celebryty z Manhattanu.

Pomimo tego, że wychował się w prestiżowej Upper East Side, prawdziwe powołanie Coopera wołało go gdzie indziej. Wkroczył na ścieżkę, która zaprowadziła go na najbardziej surowe i zniszczone wojną terytoria na świecie, gdzie z poczuciem pilności i elokwencji relacjonował niezliczone, rozdzierające serce historie, które zjednały mu sympatię publiczności, ustanawiając go jednym z współczesnych najbardziej cenionych dziennikarzy telewizyjnych.

Można się zastanawiać, co to wszystko ma wspólnego ze światem sztuki? Co zaskakujące, niewiele – a przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Właśnie dlatego jest tym bardziej zdumiewające, że ten podróżujący po świecie prezenter, przyzwyczajony do nieustannych wymagań swojego zawodu, nadal poświęca czas na targi i aukcje sztuki, dostosowując się do stale rozwijającej się sceny artystycznej. Tak naprawdę Anderson Cooper ma więcej powiązań z nowojorską sceną artystyczną, niż można by się spodziewać, a oto jak to zrobić.

1. W filmie H&M możesz zobaczyć część kolekcji Coopera

Promocyjna eskapada zorganizowana przez giganta szybkiej mody H&M przybrała intrygujący obrót dzięki dość osobliwej koncepcji: włączenia Davida Beckhama, znanego przede wszystkim z występów modelki w sesjach mody męskiej, obok komika Kevina Harta, który przygotowywał się do roli Beckhama w nadchodzącym przedsięwzięciu filmowym. Być może zastanawiasz się, jaką rolę odgrywa Anderson Cooper w tej dziwacznej narracji?

Co ciekawe, akcja filmu promocyjnego rozgrywa się głównie w eleganckiej rezydencji Andersona Coopera na Manhattanie. Obserwując sceny, zauważysz, że ściany ozdobione są eklektycznym zestawem urzekających elementów. Wśród nich znajdują się czarno-białe fotografie przedstawiające drzewa, ręcznie malowane znaki, zabytkowe plakaty gimnastyczne i fascynująca kolekcja obrazów morskich. Pozostaje pytanie: czy H&M starannie dobrało je na potrzeby filmu, czy też odzwierciedlają osobisty gust i styl Andersona Coopera?

2. Njideka Akunyili Crosby to ulubiony artysta Coopera

Ta skłonność jest szczególnie widoczna na jego profilu na Instagramie, gdzie Anderson Cooper udostępnił kilka prac Njideki Akunyili Crosby’ego, urodzonego w Nigerii artysty mieszkającego w Los Angeles. Płótna Crosby'ego stanowią fascynujące połączenie kolażu, rysunku, malarstwa, grafiki i transferu zdjęć. Płynnie wplatają elementy kultury afrykańskiej w gobelin historii sztuki Zachodu. W jednym przypadku Cooper natknął się na dyptyk autorstwa Crosby'ego w 2016 roku, wyceniony na 75 000 dolarów i ostatecznie zakupiony przez muzeum. Natknął się na ten utwór na wystawie Victorii Miro w Armory Show w Nowym Jorku i z dumą umieścił go na swoim Instagramie z podpisem „jeden z moich ulubionych współczesnych artystów”. Inny post upamiętniał włączenie Crosby'ego do cenionego Muzeum Hammera.

Oprócz Crosby’ego na Instagramie Coopera widać jego uznanie dla szeregu utalentowanych artystów. Opublikował zdjęcia obrazów Nicole Eisenman, Marka Bradforda, Raviego Zupy, Adriana Ghenie i Nathaniela Mary Quinna, podkreślając swój prawdziwy entuzjazm dla świata sztuki współczesnej.

3. Zdjęcie dziecka Coopera powieszone kiedyś w Getty

Dlaczego to zdjęcie ma szczególne znaczenie dla Andersona Coopera? A to dlatego, że została uchwycona przez nikogo innego jak Diane Arbus, znaną ze swojej wyjątkowej umiejętności portretowania osób znajdujących się na marginesie społeczeństwa. Arbus odeszła od swojego zwykłego stylu i podjęła się projektu portretu, którego celem było uwiecznienie osób, które uważała za „eleganckie”. Przez trzy tygodnie odwiedzała rodziców Coopera, z którymi artysta był związany towarzysko, na serię sesji fotograficznych. Wspominając te chwile, prezenter podzielił się z Harper's Bazaar informacją, że jego matka wspomniała, jak Diane zafiksowała się na punkcie jego fotografowania.

Anderson Cooper zapoznał się z twórczością Arbusa już w młodym wieku, kiedy w jego domu rodzinnym pojawiły się zdjęcia, które mu zrobiła. Jednak jego fascynacja pogłębiła się dopiero w wieku około 11–12 lat. Miało to miejsce, gdy nowojorska wystawa prac Diane w widocznym miejscu przedstawiała jedno ze zdjęć zrobionych podczas tych sesji, wykorzystując je jako obraz zaproszenia. Anderson był obecny na wystawie, a następnie zgłębiał twórczość Arbus, pogłębiając swoje zainteresowanie jej artyzmem. Miał okazję poznać córkę Diane, Doon, która hojnie podarowała mu kopię fotografii. Następnie nabył kolejny egzemplarz z galerii sztuki. Anderson Cooper śledzi teraz katalogi aukcyjne, od czasu do czasu śledząc pojawienie się fotografii. Zauważył nawet, że wybitne osobistości, takie jak Elton John i Annie Leibovitz, były właścicielami kopii, a pewnego razu natknął się na kopię wiszącą w czyimś domu, podejmując delikatną decyzję, czy ją uznać, czy nie.

W przebudowanej rezydencji Andersona w Village, jedna odbitka tej kultowej fotografii zdobi klatkę schodową, a druga znajduje się w jego domu w Connecticut. Fotografia, pierwotnie opublikowana w walentynkowym numerze Harper's Bazaar z 1968 r., zyskała dalsze uznanie, gdy pojawiła się na retrospektywie Diane Arbus w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w 1972 r. W 2012 r. była częścią wystawy zatytułowanej „Portrety sławy: fotografia i Kult gwiazd” w J. Paul Getty Museum w Los Angeles.

4. Cooper zapłacił 1,4 miliona dolarów za Jeffa Koonsa

I... tu jest kicker: grafika jeszcze wtedy nie istniała! Wszystko wydarzyło się w 2014 roku, podczas gwiazdorskiej gali Seana Penna Help Haiti Home, podczas której Anderson Cooper sięgnął głęboko do kieszeni, aby wziąć udział w zawziętej licytacji ze swoim kolegą z CNN, Piersem Morganem, o nagrodę o wysokiej wartości . Ostatecznie Cooper zwyciężył, rozstając się z oszałamiającą sumą 1,4 miliona dolarów.

Odsłonięcie przedmiotu aukcji rozpoczęło się od ujawnienia przez Seana Penna, że pod wpływem siły perswazji Charlize Theron zdecydował się rozstać ze swoją kolekcją broni palnej. „Oferent, który zaoferuje najwyższą cenę, obejmie każdą moją broń palną” – oznajmił, „powierzając ją w ręce znanego artysty i rzeźbiarza Koonsa, który podejmie się zadania wycofania ze służby i unieszkodliwienia całej mojej broni”. Proces ten obejmował przetopienie broni palnej i ponowne wykorzystanie metalu w celu stworzenia dzieła sztuki. Było to genialne podejście, które nie tylko złagodziło potencjał przemocy z użyciem broni, ale także przekształciło narzędzia zniszczenia w wyraz artystyczny. Zbieżność sztuki i odpowiedzialności społecznej – historia, która mieściła się w dziennikarskich kompetencjach Andersona Coopera.

Anderson Cooper relacjonuje szczyt Trump/Kim w Singapurze w 2018 r., za pośrednictwem Wikipedii.

Portrety bez twarzy

Anderson Cooper i jego towarzysz życia, Benjamin Maisani, otwarcie dzielili się spostrzeżeniami na temat swojej kolekcji dzieł sztuki, rzucając światło na ulubionych artystów.

W wywiadzie dla Town & Country wybitny korespondent CNN i jego partnerka, która wcześniej poświęciła pięć lat pracy w Bibliotece Morgana, ujawnili intrygujące aspekty swoich preferencji artystycznych. Ich upodobania, jak można się spodziewać po tym doświadczonym duecie, charakteryzują się fascynującą mieszanką różnorodności i rozbieżności. Benjamin Maisani wykazuje upodobanie do starych mistrzów i przestarzałych map, podczas gdy Anderson Cooper skłania się bardziej ku współczesnym ekspresjom artystycznym. Jednak w ich artystycznych upodobaniach pojawia się godne uwagi skrzyżowanie: enigmatyczny świat portretów bez twarzy.

W zeszłym roku w TEFAF para dokonała znaczących nabytków, w tym Portret Mariany de Silva y Sarmiento, Duquesa de Huescar Antona Raphaela Mengsa – enigmatyczny, pozbawiony wyrazu portret, który był częścią nieco rozczarowującej wystawy inauguracyjnej Met Breuer „Niedokończone: Myśli pozostają widoczne.” Ich szał zakupów dzieł sztuki był kontynuowany na stoisku handlarza Otto Naumanna, gdzie nabyli Męczeństwo św. Bartłomieja autorstwa włoskiego malarza Andrei Vaccaro, żywe przedstawienie ukazujące udręczoną minę św. Bartłomieja przed jego makabrycznym obdzieraniem ze skóry.

Te przejęcia lepiej wpisują się w wyrafinowany gust Benjamina Maisaniego, charakteryzujący się „bardziej intelektualnym i wytwornym”, na który niewątpliwie wpływa jego akademickie doświadczenie w historii sztuki. Z kolei preferencje Andersona Coopera skłaniają się ku sztuce emanującej spontanicznością i nieskrępowaną kreatywnością, co potwierdza głęboka eksploracja jego kanału na Instagramie, ujawniająca jego zamiłowanie do kolekcjonowania ręcznie malowanych znaków. Ponadto Cooper okazywał podziw dla współczesnych talentów, takich jak Njideka Akunyili Crosby, uznawany za „geniusza” MacArthura, i Toyin Ojih Odutola, obecny luminarz Whitney Museum.

W ich skarbnicy dzieł sztuki można odkryć niezwykłe dzieła rumuńskiego artysty Adriana Ghenie, którego płótna przekroczyły wszelkie oczekiwania podczas cykli aukcyjnych w 2016 roku, osiągając ceny znacznie przekraczające szacunki przedsprzedażowe. Szczególnie Anderson Cooper darzy wyraziste portrety Gheniego, które są uderzająco podobne do dzieł Francisa Bacona, charakteryzujących się zatartymi rysami twarzy.

W zgromadzeniu tej pary udział wziął także austriacki malarz Markus Schinwald, znany ze swojego wyjątkowego podejścia do pozyskiwania XIX-wiecznych portretów pochodzących z konserwatywnej epoki biedermeieru, a następnie pomysłowego „uszlachetniania” ich surrealistycznymi urządzeniami medycznymi płynnie zintegrowanymi z skądinąd nienagannymi portretami.

Najwyraźniej te dwie osoby mają charakterystyczne i indywidualistyczne gusta – jeden pozornie zakorzeniony w tradycjach Starego Świata, drugi emanujący duchem rock'n'rolla. Jednak ich wspólna pasja do enigmatycznych portretów może równie dobrze poprowadzić ich do zdobycia arcydzieła, które będzie zwieńczeniem ich kolekcji – mianowicie niesamowitego Salvatora Mundi Leonarda da Vinci, który ma trafić pod młotek jeszcze w tym miesiącu.

Wywiad z Andersonem Cooperem i Benjaminem Maisanim

Anderson Cooper: Szczerze mówiąc, stosunkowo niedawno. Kiedy dziewięć lat temu spotkałam Benjamina, moje zainteresowania kolekcjonerskie były zupełnie inne – moją szczególną fascynację stanowiły ręcznie malowane znaki afrykańskie. Jednak z biegiem czasu moja ciekawość skierowała się w stronę sztuki współczesnej, co zbiegło się z pasją Benjamina do starych mistrzów.

Benjamin Maisani: Moja przygoda z kolekcjonowaniem sztuki rozpoczęła się podczas akademickich zajęć z historii sztuki, ze szczególnym uwzględnieniem XVII-wiecznej sztuki włoskiej. Następnie spędziłem około pięciu lat pracując w Bibliotece Morgana, podczas których zacząłem kultywować zamiłowanie do kolekcjonowania druków Starych Mistrzów i rzadkich książek. To były jedyne zakupy, które mieściły się w moim ówczesnym budżecie. Później zagłębiałem się w świat map antycznych, stopniowo przenosząc się w krainę malarstwa Starych Mistrzów. W rezultacie, kiedy poznałem Andersona, posiadałem już kolekcję nieco przestarzałych przedmiotów.

AC: Moje szczere zaangażowanie w to przedsięwzięcie zmaterializowało się około dwa lata temu. Wtedy właśnie spotkałem znakomitą doradczynię ds. sztuki, Marisę Kayyem, która ma powiązania z Christie's. Pod jej przewodnictwem wyruszyłam w podróż związaną z edukacją wizualną, udoskonalając swoją wrażliwość artystyczną i rozpoznając swoje preferencje. W naszym podejściu nie ma pośpiechu; Wierzę, że oboje podzielamy to uczucie, że pragniemy tylko takich dzieł, które naprawdę urzekają nasze serca. Naszym celem jest stworzenie kolekcji, która autentycznie odzwierciedla naszą tożsamość.

BM: Anderson z pewnością ma bardziej współczesne i nowoczesne skłonności artystyczne. Jednak po kilku latach wspólnego zamieszkiwania z moją kolekcją Starych Mistrzów nabrał dla nich prawdziwego uznania. Opisałbym swoje preferencje jako skłaniające się ku sztuce, która niesie ze sobą pewną intelektualną i wyrafinowaną jakość, podczas gdy Anderson skłania się ku utworom emanującym spontanicznością i nieskrępowaną kreatywnością. Niemniej jednak istnieje znaczne nakładanie się tych parametrów.

AC: Wiele starych mistrzów z kolekcji Benjamina, a także dzieła sztuki, które wspólnie nabyliśmy, wydają mi się niezwykle nowoczesne. Uważam, że jest to jeden z intrygujących aspektów, który często pozostaje niezauważony w przypadku Starych Mistrzów. Ich sztuka w dalszym ciągu rezonuje ze współczesną wrażliwością. Charakteryzuje się niezwykłym poziomem śmiałości i współczesności, niezaprzeczalnie przetrwał próbę czasu. Nasze spotkanie z portretem Mengsa, który kupiliśmy w zeszłym roku w TEFAF, miało miejsce początkowo podczas wystawy „Niedokończone” w Met Breuer. Tam nas zachwycił i miłym zaskoczeniem było znalezienie go w TEFAF. Na szczęście udało nam się go pozyskać wraz z dwoma znakomitymi dziełami Andrew Vaccaro od Otto Naumanna.

BM: Moje młode lata studenckie polegały na zanurzaniu się w zbiorach europejskich starych mistrzów w Metropolitan Museum of Art i Brooklyn Museum. Jednakże moje głębokie uznanie dla dzieł na papierze w dużej mierze zawdzięczam czasowi spędzonemu w Bibliotece Morgana. To tam naprawdę rozwinął się mój zachwyt nad grafikami i rzadkimi książkami. Gdyby nie Morgan, moje zainteresowania kolekcjonerskie mogłyby kręcić się bardziej wokół obrazów.

AC: W dzieciństwie moje skłonności kolekcjonerskie skłaniały się ku zdobywaniu żołnierzyków z początku XX wieku, szczególnie tych przedstawiających postacie z brytyjskich wojen kolonialnych. Pod tym względem byłem dość specyficznym dzieckiem. Niemniej jednak moja matka, Gloria Vanderbilt, była i nadal jest malarką. W rezultacie dorastałem w środowisku przesiąkniętym sztuką. Co więcej, jej ciotka, Gertrude Vanderbilt Whitney, założyła Whitney Museum, ustanawiając w mojej rodzinie wieloletnią tradycję odwiedzania muzeów i doceniania sztuki.

Czy w XXI wieku nadal możliwe jest zgromadzenie imponującej kolekcji dawnych mistrzów?

BM: Uważam, że w tej dziedzinie wciąż dostępne są wyjątkowe dzieła sztuki, a jest to rynek często niedoceniany. Ostatecznie dla nas celem niekoniecznie jest stworzenie kolekcji znanej na całym świecie. Naszym dążeniem do tego przedsięwzięcia jest osobiste zadowolenie i dopóki otaczamy się dziełami sztuki, które mają dla nas znaczenie i rezonans, uważamy, że cel został osiągnięty.

Twoja kolekcja obejmuje różnorodną gamę portretów, od arcydzieł renesansu po współczesne dzieła takich artystów jak Adrian Ghenie i Markus Schinwald. Co jest takiego w gatunku portretu, że tak ci się podoba?

BM: Myślę, że tym, co najbardziej urzeka nas w portrecie, jest niezwykła zdolność artysty do oddania osobowości i wewnętrznej psychiki fotografowanej osoby, niezależnie od tego, kiedy obraz został wykonany. Posiadamy portrety, które mają pół tysiąca lat, a mimo to dziś emanują energią, która pasuje do ich pierwotnego uroku. Ta bezpośredniość jest wyjątkowo fascynująca. Dodatkowo fascynujący aspekt gatunku takiego jak portret polega na jego zdolności do ułatwiania intrygujących dialogów; na przykład zestawienie portretu włoskiego renesansu z dziełem współczesnym, takim jak ten autorstwa Adriana Gheniego z naszej kolekcji, sprzyja dynamicznemu i skłaniającemu do myślenia dyskursowi.

Czy oznacza to skupienie się na współczesnych artystach, którzy wykazują silny związek z tradycją historii sztuki?

AC: Ogromną satysfakcję czerpię ze wzajemnego oddziaływania różnych dzieł sztuki z naszej kolekcji. Aktywnie poszukuję sztuki współczesnej, która wchodzi w znaczący dialog z wcześniejszymi dziełami, a także poszukuję dzieł, które moim zdaniem przetrwają próbę czasu. Podchodzę do tego procesu z cierpliwością, inwestując czas w dogłębne zrozumienie każdego artysty. Jeśli artysta wciąż żyje, lubię spotykać się z nim osobiście, aby uzyskać wgląd w jego proces twórczy. Miałem zaszczyt kilkakrotnie odwiedzać Adriana Gheniego w Berlinie i wielokrotnie odwiedzać studio Marka Bradforda w Los Angeles. Obydwaj artyści są naprawdę wyjątkowi.

Czy możesz przewidzieć, jak kolekcja będzie ewoluować w nadchodzących latach?

AC: Bez wątpienia moje zainteresowanie współczesnymi artystami pozostaje niezachwiane i zamierzam dalej rozwijać się w tym kierunku. Oprócz Marka i Adriana darzę głębokim uznaniem artystów takich jak Njideka Akunyili Crosby i Toyin Ojih Odutola. Postrzegam to jako przedsięwzięcie długoterminowe, trwające całe życie i czerpię wielką radość z ciągłego uczenia się podczas tej podróży. Fascynuje mnie cały rynek sztuki – zawiłości świata sztuki, sposób jego funkcjonowania, a czasami nie zawsze służy on najlepszym interesom tych wyjątkowych artystów. Co więcej, naprawdę satysfakcjonujące jest mieć coś, czym możesz się pasjonować poza pracą zawodową.

BM: Kolekcjonerstwem zajmuję się od około 15 lat i jestem zadowolony z ogólnego kierunku rozwoju naszej kolekcji. Niewątpliwie Anderson nie ustanie w wysiłkach wprowadzenia mnie w świat sztuki współczesnej, a ja będę go namawiać w stronę czarującego świata Starych Mistrzów. Przewiduję, że nasza kolekcja utrzyma swój eklektyczny charakter, charakteryzujący się intrygującą fuzją stylów i okresów artystycznych.


Powiązani artyści
Zobacz więcej artykułów

ArtMajeur

Otrzymuj nasz biuletyn dla miłośników i kolekcjonerów sztuki